12 września 2016

W malinowym chruśniaku

W drugiej połowie sierpnia pojawiły się maliny. Tegoroczne zbiory można uznać za udane, mimo że krzaki wciąż owocują. Warto przy tej okazji przypomnieć pewien erotyk, którego tytuł zna każdy polski uczeń – „W malinowym chruśniaku”. Samemu zajadając się malinami, które rozpływają się w gębie, nie dziwię się zamysłowi poety. Stąd też, poza wspomnianym wierszem, krótka notka biograficzna Bolesława Leśmiana oraz kogoś, bez którego nie było owego erotyka J Zdjęcia rzecz jasna przedstawiają maliny z mojego ogrodu J



W 1920 r. Bolesław Leśmian wydał tomik wierszy zatytułowany „W malinowym chruśniaku”. Mimo że trwała wojna polsko-bolszewicka, granice nowopowstającego państwa nie były w pełni ukształtowane, a na określenie zasad ustrojowych przyszło czekać z rok jeszcze na Konstytucję Marcową, poeta zdecydował się na tematykę bliską poniekąd człowiekowi. Bo któż nie był zakochany? Któż nie pisał miłosnych wierszy. Ale Leśmian zaproponował ucztę zmysłów swymi erotykami, wraz z tytułowym „W malinowym chruśniaku” J



Bolesław Leśmian urodził się w 1877 r. w Warszawie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego ojciec – Izaak dziesięć lat później zmienił wyznanie. Przyjął chrzest w obrządku rzymskokatolickim, po śmierci pierwszej żony, pochowanej na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej w Warszawie. Poza synem miał z nią jeszcze dwie córki.



Młodość poety upłynęła na Ukrainie. W Kijowie ukończył prawnicze studia na Uniwersytecie Świętego Włodzimierza. Potem udał się w podróż do Niemiec i Francji, aby wrócić do Warszawy. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przeniósł się do Hrubieszowa. Ostatecznie jednak zamieszkał w stolicy odrodzonego państwa.



Kobiety odegrały dużą rolę w życiu Bolesława Leśmiana. Jedną z nich była Teodora Lebentahl, dla której napisał cykl wierszy „W malinowym chruśniaku”. Po raz pierwszy spotkali się w 1917 r. dzięki wspólnej znajomej, szybko darząc się wzajemnym uczuciem, które nie wygasło do śmierci poety w 1937 r. Ponoć Teodora była na tyle zazdrosna o kochanka, że nie dopuściła najbliższej rodziny do karawanu.



Teodora była młodsza o siedem lat od Bolesława. Podobnie jak on pochodziła z żydowskiej rodziny. Wykształciła się na lekarza. Gdy problemy finansowe dopadły kochanka, sprzedała własne mieszkanie i prywatny gabinet lekarski, aby go ratować. W efekcie musiała podjąć się małointratnej pracy w szpitalu. W okresie hitlerowskiej okupacji uciekła przed zamknięciem w warszawskim getcie. Znalazła się w Iłży, gdzie w tamtejszym szpitalu pomagała chorym. Zmarła na tyfus, przeżywszy ukochanego o pięć lat. Oddajmy więc głos poecie.



Bolesław Leśmian
W malinowym chruśniaku

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.


Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.



Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.




I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.



I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.




Pozdrawiam
Piotr Ossowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz