Dziś - 17 lutego - przypada Światowy Dzień Kota. Postanowiłem więc przedstawić Państwu Czarusia, który zamieszkał u mnie pięć lat temu. Początkowo jednak nic tego nie zapowiadało. Późną wiosną 2012 r. zaczął przychodzić do ogrodu niemałej budowy kot. Wówczas to w domu nie było zwierząt (rok wcześniej odeszła za tęczowy most Misia - kocica, która przeżyła 18 lat). Nie znaczy to, że nikt nie odwiedzał ogrodu. A to ptaki przylatywały do wystawionych karmników, jeże wychodziły wieczorem na trawę, a koty z sąsiedztwa przychodziły do miski z suchą karmą. I właśnie wtedy pojawił się on - Czaruś.
Początkowo jednak stołował się u mnie oraz u sąsiadów. Nic nie mówił przychodzącym kotom. One zaś zadziwiająco go tolerowały. Przez całe lato codziennie rano przychodził, a właściwie zjawiał się na kuchennym parapecie, meldując się, że jest. Wieczorem znikał. Z czasem okazało się, że nigdzie daleko nie chodzi. Nocował bowiem w starej komórce, pod drzewami lub krzakami czy w gąszczu paproci.
Okazało się więc, że to bezdomne zwierzę, które najpewniej ktoś wyrzucił w mojej okolicy. Nie byłby to pierwszy taki przypadek. Latem jednak oswoił się z ludźmi, którzy odwiedzali ogród. Do dziś moja koleżanka wspomina, jak ten kot chodził za mną jak pies. I tak też było. Pilnował się. Jednak w sierpniu noce stają się chłodniejsze i kotu zaczęło być zimno. Wtedy po raz pierwszy wskoczył na kolana. To znaczy, że zaufał.
W następnym miesiącu Czaruś sam się wprowadził do domu. Przypadkiem został znaleziony na fotelu, na którym zwinął się w kłębek. Nikt już nie śmiał go wygonić. I tak o to zamieszkał. Przez blisko dwa lata swej bytności nie zamiauczał. Lekarz weterynarii - i tu duży ukłon w kierunku pana Pawła Szymańskiego z Pabianic - oznajmił, że wynikało to z dużego stresu, jakie zwierze przeżyło.
Czaruś za wikt i opierunek umiał się odwdzięczyć. Czując, że znalazł nowy dom, zadbał o jego bezpieczeństwo. Okoliczne koty musiały uznać jego wyższość. Wszak nie miały wyboru. Ten potężny kocur waży bez mała 6 kilogramów i nie ma nadwagi. Nawet małe psy nie mają szans w starciu z nim.
To, że był bojowy, doświadczyłem szybko. Dzikość Czarusia przejawiała się bardzo ostrym drapaniem, gdy trzeba było podać leki. Do dziś ostały mi się po tym okresie blizny. Obecnie stanowi usposobienie aniołka :) Aczkolwiek innym kotom nie daruje, że chadzają po ogrodzie. Wyjątkiem są młode kociaki lub te, które jako młode wychowały się, gdy już on był. Stąd też Prążek może liczyć na taryfę ulgową w przeciwieństwie do swojego kuzyna Mietka.
Imię nie jest przypadkowe. Czaruś potrafi czarować. Za przyjęcie pod dom odwdzięczył się bezwarunkową miłością. Gdy wracam z pracy, mogę być pewien, że na parapecie od strony ulicy będzie czekał na mnie Czarek. Jak żaden inny kot, będzie układał się na kolanach, aby go pieścić. Lubi się bawić. A dzieci mogą z nim wszystko zrobić :)
Poza tym lubi spać z drugim człowiekiem. Wówczas to przymilnie mruczy. Jedynie zrzędzi, gdy człowiek zimą wstaje skoro świt. Zasadniczo nie wstaje w nocy, chyba że musi coś przegryźć. Przez tyle lat nie dokonał żadnego zniszczenia. Jak wspomnę poprzednie koty - to bez demolki nie mógł obejść się ani jeden tydzień.
I jak każdy kot - Czaruś lubi spać w nietypowych miejscach. Nie pogardzi żadnym pudełkiem, pojemnikiem. Mimo swojej wielkości wciśnie się w każdy :)
Jednak najlepiej śpi mu się na moich kolanach :) I jak go tu nie kochać? :)
Pozdrawiam
Piotr Ossowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz